Timesharing – pomysł na wakacje prosto z rynku nieruchomości

Rozwój rynku nieruchomości spowodował powstanie dodatkowych, wcześniej niedostępnych usług oraz pojawienie się nowych rodzajów transakcji. Przykładem może być tzw. Timesharing, który zarówno w całej Europie, jak i w Polsce znajduje coraz więcej odbiorców. 

Przedmiotem obrotu nie jest w tym wypadku prawo własności danej nieruchomości, ale prawo do korzystania z budynku, czy też lokalu mieszkalnego, co roku w oznaczonym czasie. Po podpisaniu umowy klient może spędzać przykładowo 20-ty tydzień roku, przez kolejnych 5 lat w upatrzonym przez siebie miejscu, w zamian za zryczałtowaną opłatę.

Jest to bezwątpienia dobre rozwiązanie dla osób, które miło wspominają swój urlop i chciałyby następnym razem wrócić w to samo miejsce. Co najważniejsze takie wyjście daje możliwość odpoczynku za atrakcyjną cenę. Ponadto pozwala też na podtrzymanie zagranicznych znajomości.

Oprócz osób prywatnych korzystają z niego również firmy, organizując w ten sposób zagraniczne szkolenia, bądź zapewniając nagrodę dla najlepszych pracowników. Nieruchomości mieszkaniowe dostępne w ramach timesharingu najłatwiej jest znaleźć w Hiszpanii, Portugalii, Francji i Wyspach Kanaryjskich, ponieważ taka praktyka jest tam najpopularniejsza.

Uciążliwości

Oprócz samych plusów, taki pomysł na spędzenie urlopu może jednak nieść ze sobą również pewne uciążliwości. Z założenia jest to umowa długoterminowa, należy więc zastanowić się, jak w czasie jej obowiązywania może zmienić się wybrana przez nas nieruchomość oraz jej okolica. Warto pamiętać, że w ciągu kilku bądź nawet kilkunastu lat stan budynku, w którym znajduje się wybrany przez nas lokal może się istotnie zmienić. Przed złożeniem podpisu należy również brać pod uwagę fakt, że w tym okresie mogą np. zostać zlikwidowane połączenia lotnicze do najbliższego miasta. Taka sytuacja może przełożyć się na trudności związane z dotarciem na miejsce. Trzeba też dopilnować, czy przedstawiona nam nieruchomość to rzeczywiście ta, której prawo użytkowania nabywamy.

Aby uniknąć takich nieprzyjemnych niespodzianek należy przede wszystkim zawsze:

  • żądać umowy w języku polskim nawet, jeśli drugą stroną jest zagraniczna instytucja;
  • dokładnie prześledzić jej zapisy;
  • sprawdzić, czy zostały podane dokładne dane nieruchomości, jej stan techniczny, a jeżeli znajduje się ona w budowie, to również termin jej oddania.

Ponadto w umowie powinny być zawarte takie informacje jak: dokładny termin odbywania urlopu oraz wyszczególnienie wszystkich usług, które są objęte opłatą. Pozwoli to uniknąć sytuacji żądania dodatkowej zapłaty za sprzątanie apartamentu, czy wywóz śmieci.

Ponadto w nie do końca jasnych sytuacjach warto zawsze dopytać się o szczegóły. Zgodnie z unijną dyrektywą 2008/122/WE, która na nowo uregulowała kwestie timesharingu, przedsiębiorca oferujący swoją nieruchomość ma obowiązek udzielić klientowi wszelkich niezbędnych informacji. Co więcej przed podpisaniem ostatecznej umowy jest on zobowiązany do przedstawienia prospektu, dokładnie opisującego daną nieruchomość i proponowane warunki.

Warto podkreślić, że klient w ciągu 10 dni od podpisania umowy ma prawo od niej odstąpić bez podawania przyczyny. Trzeba jednak zaznaczyć, że minimalny okres jej obowiązywania powinien wynosić 3 lata, w przeciwnym razie nabywca nie jest chroniony europejskim prawem.

Pomimo pewnych mankamentów timesharing wydaje się być ciekawym pomysłem na spędzanie urlopu. W miarę, jak rośnie grupa Polaków, którzy mogą sobie pozwolić na wakacyjne wojaże za granicą, a nawet posiadanie drugiej, wypoczynkowej nieruchomości, można również spodziewać się wzrostu zainteresowania takim rozwiązaniem w naszym kraju.


Źródło: Emmerson